Artefakty zwiększające ilość punktów życia jednostek są uwzględniane podczas przyzywania demonów przez czarcich lordów.
W XVIII stuleciu Gdanskowi daleko do swietnosci z XVIw,
kiedy to byl najbogatszym miastem RP.
Krach gospodarczy w wyniku Potopu Szwedzkiego;
zapasc demograficzna w efekcie licznych epidemii
- tylko w 1709 dzuma zabrala 1/3 populacji...
Kazdy mlody Pirat bez trudu zdobedzie tak oslabione miasto!
Pół punkta daję za estetykę. Normalnie daję za to jeden punkt, ale rozgrywka była tak nudna i bezowocna (właściwie cała mapa to skipowanie tur) że muszę uciąć te dodatkowe pół punkcika. Pierwszym naszym zadaniem jest zdobycie miecza który da nam 1000 drewna potrzebne do przejścia do pierwszego przeciwnika. Niestety miecz był za bramą misji która wymaga lunety. Gdy chciałem się wrócić po ten miecz który przypadkiem pominąłem okazało się że nie mogę już wejść, co pozostawiało mi tylko jedną opcję- skipowanie ~30 tygodni żeby uzbierać 1000 drewna ręcznie. Żeglowałem przez 2,5 godziny głównie skipując turki- to są moje wrażenia z tej mapy.
Wrażenia ogólne podobne do Gdańska XIX. Różnica polega na tym, że większość czasu spędzamy nad wodą, widać dużo większe dopracowanie i spotkać można kilka ciekawych rozwiązań.
Rozgrywka na poziomie zwykłym, polegająca głównie na eksploracji, a nie na walkach. Chodząc, a właściwie pływając należy mieć oczy wokół głowy, ja opuściłem jednego strażnika misji i musiałem poprosić o pomoc, bo sprawdzając gdzie dalej się udać miałem lekkie zaćmienie umysłu. Jeżeli miało być lepiej niż na "Helu", to najwyraźniej nie wyszło. Doradzam skupić się na mniejszych rozmiarach i dokładnie czytać ze zrozumieniem wpisów i nie traktować ich jako wrogich, bo robi się to aby pomóc, a nie zaszkodzić.
Po stylu mapy można z niemal stuprocentową pewnością wskazać, kto jest jej autorem i muszę z przykrością wyznać, że chłop poszedł chyba w złym kierunku w tym mapmejkerskim rzemiośle... Mapa z poprzedniej edycji MapMakera mimo że była podobna w wielu kwestiach (m.in. liniowa rozgrywka, trollowe przeszkody terenowe, przez które nie widać na pierwszy rzut oka czy dana lokacja jest dostępna czy nie xD) to jednak granie jej sprawiała jakiś rodzaj satysfakcji (oczywiście po paru błędnych próbach i rozeznaniu się w terenie w początkowej fazie rozgrywki, bo potem to już tylko podróżowanie od jednej strefy AI do drugiej), a tutaj tego nie ma. W sensie nie ma tej radości z grania, bo frustracja wynikająca z niewiedzy jak wygląda mapa, czyli gdzie iść i co robić (na początku gry, bo potem to już z górki...) jest podobna, tylko że kilkukrotnie większa. Sama mapa też nie wygląda "naturalnie", jak mapa do herosów, na której się można odprężyć i podziwiać piękno mapy, tylko ustawiona pod z góry założoną tezę "ROBIĘ MAPĘ GDAŃSKA KURŁA!". Z tymi wszystkimi naspamowanymi jeden obok drugiego chatkami/budynkami jednego typu, udającymi miasto/wieś czy coś tam. Może i nie za ładnie to wygląda, ale gra się na takiej mapie też nie za bardzo fajnie. Nie czujesz się na takiej mapie, jakbyś grał w heroes3, tylko w jakiś marny symulator pływania. Zwłaszcza że autor tak zaplanował rozgrywkę, jak zaplanował, czyli pływanko, pływanko i jeszcze więcej pływanka, co pewnie odstraszy większość graczy przed podjęciem próby jej ukończenia (może to i lepiej? xD).
Zaczynamy grę i już zaczynają się schody. Płynąć do góry czy w dół?! Prosto w jednym kierunku czy od brzegu do brzegu? Zbierać te pierdoły na wodzie, czy zabraknie mi ruchu, żeby dopłynąć na czas? Na niektóre pytanie autor udzieli odpowiedzi, ale kto by tam mu wierzył? Mógłby dać graczowi jakieś morskie obserwatorium czy chatkę maga, ale po co to komu? Po ciemku lepiej się płynie, zwłaszcza jak musisz odnaleźć miasto w 7 dni, bo grozi ci jedynie utrata życia.
Płynąc w dobrym kierunku można zająć miasto w 3 dniu, płynąc w złym można nie zająć wcale. A po zapoznaniu się ze ścieżką, jaką trzeba obrać, rozbudowujemy miasto bez opóźnień i czyścimy mapkę w pobliżu. Chyba z 5 razy, jak nie więcej, musiałem ten sam początkowy etap powtarzać, bo coś "nie pykło". A to jakieś ruchy bohaterami nieoptymalne, bo grając tak i tak można coś tam coś tam zrobić lepiej/szybciej, a to statki blokowały przejście wodne na lewą stronę mapy na tym CHOLERNYM CIASNYM PRZESMYKU pod miastem, a to po fakcie znajdywało się przejście do strefy z drewnem, którego tak bardzo potrzeba do rozbudowy, a to nasz główny bohater wyruszył z zamku na wyprawę niedostatecznie dobrze przygotowany. No bo jak to, ma płynąć w wielką podróż, która będzie trwała 3 długie tygodnie (dokładnie, calutkie TRZY tygodnie, na eksperckiej nawigacji ze specką i naszyjnikiem nawigatora, płynąc jedną drogą prosto do celu) i będzie trzeba przeżyć na tej armii, którą się weźmie ze sobą? Aha, super, ok. Tak więc jak już wyczytamy ze swojej szklanej kuli jakie intencje miał autor, lub przekonamy się o tym na własnej skórze, to potem już z górki... płyniemy, płyniemy, płyniemy, coś tam po drodze rozwalamy i płyniemy dalej. Miasto już dawno rozbudowane, ekonomia powoli przestaje mieć znaczenie, bohaterowie poboczni zaczynają się nudzić i tylko udają że coś robią, a nasz główny bohater dalej sobie płynie. I jak już w końcu dotrze do celu czyli do... town gate'u (yyy???) to zdąży się zestarzeć, spłodzić dzieci, zobaczyć wnuki (a to wszystko na tym jednym okręcie hmm), napisać testament i przyszykować się mentalnie do własnego pogrzebu, na tej parszywej łajbie, której załoga z kapitanem już najpewniej dawno została uznana za zaginioną przez tych ziomków, co zostali w "chałupie" (ale większość z nich pewnie już umarła ze starości/z nudów). I przychodzi w końcu ten dzień, gdy stary kapitan powraca, pojawiając się dosłownie znikąd, przyprawiając o zawał starców, którzy tu zapuścili korzenie.
- TYYY... JAK CI TAM BYŁO NA IMIE? MŁODY? NO CHYBA JUŻ NIE TAKI MŁODY CO? A JAK BYŁO NA TYM MORZU, OPOWIADAJ!! ZAJĄŁEŚ TEN GDAŃSK CZY MOŻE JAKIŚ INNY ZAMEK PODBIŁEŚ COS, TEN?
- Nieee... ale za to mam taki fajny mieczyk, który pożyczyłem z cmentarza, pa jak świeci!
- Uuuaaaa...
Śmiechem żartem, ale to mógłby być dialog żywcem wyjęty z tej mapy.
Wracając do rozgrywki, dzięki temu mieczykowi odblokowujemy przejście do pierwszej strefy komputera. 5 miast, 1 mocny bohater (-ka) i sporo cieci do bicia. Tak więc cała ta wielka podróż, która w sumie była po nic, doprowadziła do tego momentu, gdzie można stoczyć jedną trudniejszą walkę z graczem komputerowym. Dla tej jednej walki z "bossem" się tak męczyłem? Czy naprawdę ta cała morska podróż nie mogła być o 75% krótsza, by gracz się nie zanudził na śmierć?
No dobra, trochę prób i błędów i w sumie poszło prawie bez strat, co dalej? Następny gracz komputerowy, tym razem bez strat się już chyba nie da. Implozje, armagedony, cuda na kiju i liczenie na moralkę na swoich jednostkach, która uparcie nie chce siąść. Pewnie sam sobie utrudniam życie, bo zamiast lecieć do przodu by utrzymać tempo na mapie, mogę po prostu zaczekać, przeskipować parę tygodni i zasypać gościa przyrostami z 5 zamków podbitego wroga i swoim głównym (z Graalem i siedliskami). Whatever, mam dość. Tak jak autor ostrzegał, to nie mapa dla każdego oraz "mocno i do bólu liniowa." Tak jest, do BÓLU.
Jeśli mapka "Gdańsk XIX" jest w podobnym tonie jak to dzieło (a wygląda podobnie), to już się zaczynam bać. Odpaliłem 1 dzień i przeraziłem się jak wygląda "biom startowy". Nie, DOŚĆ, wystarczy mi tej specyficznej estetyki mapy, to dla mnie za dużo...
PS
Za ukryte wejście na cmentarz (które jest konieczne od odnalezienia) minusik. Tak się nie robi, żeby na mapie rozmiaru G zmuszać gracza do przeszukiwania całej mapy, prawie bez szans na odnalezienie tegoż właściwego miejsca, bez spoglądania w edytor. Okrutnik no!
Będzie 2,5/5 chyba, bo mimo tych wszystkich wad, widać napracowanko (głównie to przesadna długość morskiej podróży psuje całą rozgrywkę na mapie IMO). Aczkolwiek mapy w tym stanie na pewno nikomu bym nie polecił, chyba że bym tego kogoś bardzo nie lubił xD