Wysłany: 2010-06-16, 11:17 Wielka Czwórka - Slayer, Metallica, Megadeth, Anthrax
Chyba każdy z nas słyszał o tzw. Wielkiej Czwórce Thrash Metalu. Kiedy w Europie panowała nowa fala, post-punk oraz różne odmiany disco, Stany Zjednoczone taplały się w mniej lub bardziej karykaturalnych odmianach metalu. Nie wszyscy jednak przypominali Def Lepparda czy Motley Crue - a to za sprawą coraz szybszego, dzikiego grania z pewnymi domieszkami muzyki hardcore. Powstały gatunek dalece odbiegał od NWoBHM, nie tylko za sprawą tempa, ale także bardziej bluźnierczych tekstów.
Przyjęło się, że do Wielkiej Czwórki zaliczamy zespoły z samego USA (trzy z zachodniego wybrzeża i jeden z NYC), choć wybór ten budzi kontrowersje - zwłaszcza po zmianach, jakie zaszły w latach 90tych w muzyce przedstawionych. O ile Slayer czy Megadeth starali się utrzymać swoje tradycyjne, thrashowe brzmienie, o tyle Metallica zwęszyła potężne pieniądze w bardziej komercyjnym graniu, a Anthrax? Cóż, ich obecność w tak zacnym gronie od zawsze była kwestionowana - według fanów europejskie odpowiedniki, jak Sodom czy Kreator, prezentowały wyższy poziom.
Dzisiaj wszystkie kapele Wielkiej Czwórki spotkają się na Sonisphere Festival, niestety na nierównych zasadach (każdy po ok. 40 minut, Metallica - dwie godziny). Może to dobry moment na rozpoczęcie dyskusji - który z powyższych jest tak naprawdę królem muzyki metalowej, czy Metallica sprzedaje już tylko odgrzewane kotlety, czy prawdziwie ciężkie granie ma dziś jeszcze szanse na powodzenie? Liczę na Wasze głosy i przychylność moderatorów
Gdy się Jowisz z Saturnem schodzi,
Jakże matula pszenica obrodzi!
Miecz jest krzyżem: On na nim umierał,
Na piersi Marsa bogini westchnęła.
OK, tylko na próżno szukać pretekstów do dyskusji o LZ/DP/BS.
Co do Metallici - dostaje ona głosy w ankiecie, ale przecież od dawien dawna nie ma nic wspólnego z thrashem, moim skromnym zdaniem obniżają loty.
Gdy się Jowisz z Saturnem schodzi,
Jakże matula pszenica obrodzi!
Miecz jest krzyżem: On na nim umierał,
Na piersi Marsa bogini westchnęła.
Metallica miała fantastyczne trashowe płyty do początku lat '90-tych. Uwielbiam wszystkie cztery, Kill 'Em All, Ride, Mastera i przede wszystkim moje ulubione Justice Później faktycznie przeszli bardziej w stronę rocka (świetny Czarny Album + cała masa przeciętniatwa (Re)Load, Garage, a nawet żenujące S&M i St. Anger), ale ostatnią płytą przeprosili się z trashem - Death Magnetic udanie nawiązuje do płyt lat '80-tych i jest ich najlepszą płytą od 17 lat.
Ogólnie fanem trashu nie jestem, ale Metallicę i Megadeth cenię i po prostu lubię słuchać.
Jakie jest Wasze zdanie na temat "Metallica skończyła się na Kill 'Em All", jak wieść internetowa głosi?
Bardzo przepraszam, też lubię pierwsze TRZY płyty Metallici, ale już po Ride the Lightning thrash metalem bym tego nie nazwał. Np. Master of Puppets - tytułowy kawałek jest w jakiejś 1/3 thrashowy, naprzemiennie z riffami heavy i romantyczną wstawką; Battery i Damage Inc. to thrash, a na reszcie utworów ledwie domieszki. And Justice For All... to dla mnie już pomyłka (lubię tytułowy utwór, ale przy One i większości piosenek można zasnąć - te piosenki to łupanie identycznych riffów wteiwewte; utwory na pewno nie są progresywne).
Od Black Albumu na każdej płycie znajdę pojedyncze, w miarę porządne kawałki, ale nigdy nie wchodzą one w thrash metal. Chyba już najprędzej opluty przez wszystkich St. Anger mogę słuchać.
Metallica skończyła się na Kill 'Em All - na pewno thrashowa Metallica żyła tylko chwilę dłużej, później mieli heaveymetalowe, solidne albumy, ale na pewno nie jest to miejsce w panteonie. Proponuję eksperyment - uczciwie przesłuchać chociażby Master of Puppets w całości, a potem ILLUSIONS Sadusa, RUST IN PEACE Megadethu, czy SEASONS IN THE ABYSS Slayera. Moim zdaniem, Metallica przy nich odpada - na pewno mocą, a o guście ciężko dyskutować. Reign in Blood trwa 29 minut i ma więcej riffów i dzikości, niż 55 minut MoP.
Co do Death Magnetic, powiem tylko jedno - Unforgiven III
Gdy się Jowisz z Saturnem schodzi,
Jakże matula pszenica obrodzi!
Miecz jest krzyżem: On na nim umierał,
Na piersi Marsa bogini westchnęła.
Nie napisałem, że lubię - napisałem, że z albumów po Loadzie najprędzej strawię St. Anger, pewnie dlatego, że pokazali tam coś nowego w swoim brzmieniu (choć teksty stały się niemiłosiernie szczeniackie).
Którą płytę oceniłem na podstawie jednego numeru? Że Death Magnetic? To nie jest ocena, to po prostu słowo, po którym niektórzy domyślą się, co jej zarzucam. A zarzucam odgrzewanie nieświeżych kotletów, dłużyzny, sztuczny patos, czyli odwieczne demony Metallici.
Gdy się Jowisz z Saturnem schodzi,
Jakże matula pszenica obrodzi!
Miecz jest krzyżem: On na nim umierał,
Na piersi Marsa bogini westchnęła.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum