Akademia Wojny - Portal Heroes of Might and Magic III

Konkurs MapMaker AW zakończony! Zobacz finałową listę map
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poprzedni temat «» Następny temat
Spam od bota "Witcher" XD
Autor Wiadomość
ArenaMarzeń
kolejne multi witchera

Dołączył: 20 Cze 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-06-20, 12:52   Arena Marzeń

Snake włączył Stealth Camouflage, zaczął się skradać i już podchodził od tyłu, ale wtedy nagle słoń purknął i Snake'a odrzuciło tak mocno, że uderzył o ścianę i stracił przytomność (tak jak wtedy, gdy REX eksplodował), i zepsuł mu się Stealth Camouflage. Słoń zaczął powoli zmierzać w stronę Snake'a, ale wtedy nagle Snake się ocknął, wyjął szybko Stingery i strzelił... słonia spowiły kłęby dymu... ale gdy się rozwiały, okazało się, że nadal idzie, jak gdyby nigdy nic... Snake tak stał w osłupieniu, a słoń chwycił go trąbą, wyrzucił z areny i wygrał...

Austin Stevens vs. wąż morski z H3
 
WhiteWolf
kolejne multi witchera


Dołączył: 20 Cze 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-06-20, 12:55   

Austin Stevens podbiegł i zaczął bić i kopać (trenował sztuki walki), ale węża morskiego nawet to nie drasnęło i już miał zrobić odwet, ale wtedy nagle Austin Stevens wyjął flet i zaczął na nim grać, a wąż morski zaczął tańczyć, i Austin Stevens wyprowadził go z areny.

Wiedźmin vs. Diablo
 
Agent Smith
kolejne multi witchera

Dołączył: 17 Sty 2021
Posty: 1
Skąd: Demotywatory
Wysłany: 2025-06-21, 17:52   

Dlaczego jak mówię o tych hakerach, to nikogo to nie obchodzi?
 
Geralt_of_Rivia
kolejne multi witchera


Dołączył: 23 Cze 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-06-23, 08:49   

Cytat:
"Sen mara
Bóg wiara".

Stare przysłowie.


Pamiętam jakby to było wczoraj, a może to było wczoraj? Myślę, że to mało istotna kwestia w tej chwili, chyba, że wiąże się z teraźniejszością w sposób ścisły. Czasem zastanawiam się czy nie zacząć pisać senników popartych dowodami ale nie imionami. Przy okazji zaznączę dla wyjaśnienia, że wszystkie imiona oprócz mojego, jeśli się ukażą w niniejszym opowiadaniu zostały zmienione i ich zbieżność może być jedynie przypadkowa. Co się zaś tyczy zdarzeń - oparte są na faktach.
Czy jedna noc może poddać w wątpliwość umysł?

W kalendarzu widniała data 25 września 2006r. Niby dzień taki jak każdy inny. Wiadomo: rano pobudka, śniadanko, wyjazd do pracy (teoretycznie od 7.00 - 15.00 a w rzeczywistości róźnie to bywa), powrót do domu, obiad. A po obiedzie? A po obiedzi się właśnie zaczęło.
Umówiłem się z kumplami (Leonem i Arkiem) na jedno małe. Wracali od dentysty i czekali na mnie w Centrum, koło kina. Dotarłem bez przeszkód, chociaż z drobnym spóźnieniem. Postanowiliśmy odwiedzić Gacka - "Gacek" to taki lokal kupiony jakiś czas temu przez mojego znajomego. Wypilismy, tak jak się umówiliśmy, po jednym. Nawet nie wiem kiedy zrobiła się godzina 20.00 i trzeba było się zbierać. Jeszcze musiałem popracować w domu a jutro znów do pracy. Odprowadziliśmy ( ja i Leon) Arka pół drogi - bo akurat mieszka niedaleko nas - pożegnaliśmy się z nim i poszliśmy dalej.
Mieszkamy z Leonem na jednej ulicy, ale na dwóch jej końcach. Gdy się pożegnaliśmy i doszedłem do połowy ulicy już wiedziałem, że ta noc będzie dla mnie dość interesującym przeżyciem. Nie raz zdarzyło się, że ktoś na "mojej" ulicy został napadnięty albo pobity - moje miasto niczy nie różni się od innych. Przyznam, że i mnie kilka razy się to przytrafiło a bardzo nie lubię się bić. To jedna z moich "wad". Szczególnie różne męty wychodzą na ulicęe. Szedłem sam, a ich było kilku, dopiero się zbierali - poznałem bo dochodzili do nich inni. Możliwe, że byli nawet jacyś których znam ale w ciemności i z pewnej odległości ich widziałem więc nie jestem pewien. Możliwe, że byli pod wpływem alkoholu a sam przeciwko nim miałem nikłe szanse na zwycięstwo. Zbliżałem się do skrzyżowania w połowie ulicy. Grupa, która szła z naprzeciwka mogła mnie widzieć dość wyraźnie. Postanowiłem, nauczony niedawnym doświadczeniem (jakiś czas temu, niedawno, w biały dzień zostałem napadnięty na tej samej wysokości "mojej" ulicy gdy w niedzielę wieczorem wracałem z kościoła. Prawie mnie pobili i zareagowała na to tylko jedna osoba) unbiknąć ponownego spotkania. Skręciłem w równoległą ulicę. Nie miałem pewności czy nie pójdą za mną, kiedyś bowiem podeszli nawet pod mój dom. Mogliby nawet za mną jechać - od pewnego czasu są u nas, na uliczkach, w nocy organizowane jakby wyścigi samochodów i motocyklistów i nie chciałbym znaleźć się pod ich kołami.
Dzięki Bogu jednak, tym razem udało mi się szczęśliwie dotrzeć do domu. Ale takich znaków, a może ostrzeżeń miałem mieć tej nocy więcej.

Tak jak sobie obiecałem popracowałem, popisałem, poczytałem i urywek filmu obiecałem. Troszkę czasu mi to zajęło. Czasem tak mam, że najpierw się bawię a potem dopiero myślę. Tej nocy było tak samo. I pomyślałem, że muszę mieć co na siebie włożyć do pracy. Kilka rzeczy dzień wcześniej, tak na szybko, wrzuciłem do pralki i teraz wystarczyło zejść do piwnicy i coś rozwiesić. No właśnie, zejść do piwnicy. Niby nic, takie to banalne. Banalne? No to sprawdziłem - moja mama oglądała jakiś film w telewizorze w drugim pokoju. Pozapalałem światła i zszedłem do piwnicy. Pokonałem kilkanaście schodów i żaden demon mnie nie zjadł ale... Poczułem coś co rozpaliło moje zmysły. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka. W piwnicy roznosił się dziwny zapach. Z początku myślałem, że to może benzyna bo wujek wjeżdżał samochodem do garażu ale im bardziej zbliżałem się do kotłowni tym zapach stawał się silniejszy. Nie czekając ani chwili dłużej zawołałem mamę. Oboje stwierdziliśmy, że to gaz ulatnia się z bojlera. Przyjrzeliśmy mu się (bojlerowi) dobrze - zaczął korodować a mechanik prawdopodobnie sprzedał nam przestarzałą anodę. "Trzeba będzie jutro wezwać serwisanta" - pomyślałem, po czym z duszą na ramieniu wróciłem z mamą na górę. Mama znowu zaczęła opglądać film a ja poszedłem spać.
Ale długo nie dane mi było pospać.

Spojrzałem na zegarek: wskazówki na tarczy wskazywały godzinę 23.30. Leżąc na łóżku odwróciłem głowę w stronę dużego pokoju. Ponieważ drzwi do przedpokoju miałem otwarte zobaczyłem zapalone światło, włączony telewizor i moją mamę siedzącą w fotelu z głową w dość nienaturalnej pozycji. Nasłuchiwałem jakiś dziwnych odgłosów ale w cały domu panowała przerażająca cisza, nawet moje dwa psy spały jak zabite.
- Mamo!
- Co? - Odpowiedziała sennym głosem.
- Jest wpół do dwónastej, trzeba iść spać.
- Już idę. - wyłaczyła światła i zgasiła telewizor. Coś ją tknęło - poszła wypuścić psy na dwór przed snem i zeszła do piwnicy. Wróciła dopiero po dziesięciu minutach. - Masz jakieś spodnie na sobie?"
- Nie, a mam zejść?
- Nie wiem. Może byś się przydał. Wyłączyłam bojler ale nie wiem czy dobrze. Spróbuję zakręcić dopływ gazu.
Ponownie zeszła do piwnicy. Chcąc nie chcąc zwlokłem swoje ciało z łóźka, włożyłem jensy i wyszedłem na klatkę. Ledwo przekroczyłem próg gdy do moich nodrzy ponownie doleciał zapach gazu. Tym razem nie tylko piwnica śmierdziała, unosił się na całej klatce. Czym prędzej zszedłem do piwnicy. Moja mama już otworzyła dolną pokrywę bojlera i czytała przetłumaczoną kiedyś przeze mnie instrukcję.
- Przekręć zawór w prawo.
- Ale w to prawo czy w to prawo? - miałem na myśli prawo do siebie czy do bojlera.
- W to. - i przekręciła.
- Mam nadzieję, że dobrze.
- Ja też, ale i tak trzeba będzie dzwonić po mechanika. Tylko nie wiem do którego bo do tego porzedniego nie mam juą za grosz zaufania.
Pogasiliśmy światła i wróciliśmy na górę. Ponownie poszliśmy spać. Zasnąłem jak niemowlę, twardym snem i byłem pewien, że nic mi się nie przyśni.

Jak zwykle rano, w tygodniu gdy trzeba iść do pracy, zadzwonił budzik o godzinie 05.10.
- Pobudka. Trzeba wstawać, dzisiaj nie możemy się spóźnić do pracy. - zawołała moja mama i wyłączyła budzik.
"Znowu to samo" - pomyślałem ale po kilku minutach wstałem. Miałem nadzeję, że ta noc już się skończyła. Zanim się ubrałem podszedłem do okna. Nie byłem całkiem nagi więc nie było tak źle. Poranek się dopiero zbliżał więc teoretycznie nikt nie mógł mnie zobaczyć. Niestety pomyliłem się. Nie było już tak ciemno, żebym nie dostrzegł czarnego samochodu stojącego przed moim oknem, koło sklepu mojego wujka. Tym bardziej, że choć światła miał wyłączone, to drzwi od strony kierowcy były otwarte i światło wewnątrz zapalone. W środku ktoś siedział, dotrzegłem kontury conajmniej jednej osoby, zdaje mi się, że to był mężczyzna, dość młody. Z początku pomyślałem, że to jacyś klienci przyjechali do sklepu mojego wujka, ale on otwiera sklep dopiero o godzinie 05.30. Potem pomyślałem, że może tajemniczy nieznajomy na kogoś czekał. Może to jeden z tych nocnych "rajdowców". Nagle, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ktoś podszedł do samochodu ale nie od strony sklepu tylko mojego domu. "Może ze spaceru" - pomyślałem. Ale chyba nie. To była kobieta. Spojrzała w moje okno i chyba mnie dostrzegła.
Przez ten jeden moment, minutę może dwie, zobaczyłem kogoś kogo nigdy nie zapomnę.I nie mam tu na myśli jej wyglądu - o tym za chwilę - ale jej reakcję. Młoda, elegancka, gustownie ubrana, może około 30-sto letnia brubetka, o włosach średniej długości, zakrywających uszy. Była ładna, wyższa ode mnie (przynajmniej tak mi się zdawało), szczupła i ubrana w coś białego (nie pamiętam czy w kurtkę czy bluzkę - aż tak dobrze nie zdążyłem się jej przyjrzeć). Taki widok z samego rana mógłby skusić niejednego mężczyznę. Ale nie mnie, ja już mam serce zajęte. Przyjrzała mi się ale nie uciekła jak dziecko. Odwróciła się, nachyliła nad samochodem i rozmawiała z kimś kto siedział w jego środku. Ten ktoś wychylił głowę i już byłem pewien, że to mężczyzna. Kobieta jeszcze raz spojrzała w moje okno, po czym wsiadła do samochodu od strony kierowcy, zgasiła światło, zapaliła reflektory i odjechali. Pojechali w stronę sklepu, zawrócili i, jakby specjalnie, przejechali wzdłuż mojego domu. Mimo tego spotkania, tej jednej czy dwóch minut patrzenia na siebie nie rozpoznałem tej kobiety. Samochodu też nie. Wiem tylko, że był czarny, a la BMW albo Mercedes na nowych, białych rejestracjach - chyba województwa śląskiego.
Mój umysł zaczął pracować na przyspieszonych obrotach. Jakby z ukrytego zakamarka świadomości przywołał sen, który mógłby być dopełnieniem tej nocy; sen, który - jestem pewien, właśnie tej pamiętnej nocy mi się przyśnił.

Byłem w tym samym domu, w którym mieszkam ale nie potrafię określić swojego wieku. Teoretycznie powinienem być młodszy aniżeli jestem teraz ponieważ mam w świadomości, że była w tym domu także moja babcia, która zmarła pięć lat temu w wieku dziewięćdziesięciu lat. Wiem, że była w tym śnie chociaż jej nie widziałem ani nie słyszałem. Wiem też, że to było w tym domu, ponieważ przeprowadziłem się do niego wraz z mamą i babcią 15 lat temu. Dziwne, że w tym śnie nie pojawił się mój pies, nie jeden z tych dwóch, które mam obecnie ale wcześniejszy, który się do nas przybłąkał jeszcze gdy mieszkaliśmy w Tychach. Dziwniejsze jest jeszcze to, że w tym śnie pojawia się Leon - mój kumpel, z którym byłem w "Gacku". Jest w moim domu i mówi:
- Powiedz dziewczynom, że się przeprowadzamy.
- Znowu? - pytam się.
- Tak, komornik się zbliża.
I tu sprawy zaczynają się komplikować. Leona znam od prawie 10-ciu lat. Poznałem go już po przeprowadzce. W tym śnie jakby uosabiał głowę domu (ojca? - ojca widziałem 2 razy w życiu. Nawet go nie znam.). Dodatkowo to określenie: "Powiedz dziewczynom..." - tak często o swojej mamie i siostrze Leon mówi u siebie w domu. W świadomości mam to, że w tym śnie jeszcze była moja dziewczyna a znam ją przecież dopiero od połowy lutego tego roku i, że jej też ta wypowiedź dotyczyła. W tym właśnie momencie linia czasu we śnie została zakłócona. I w rzeczywistości nigdy nie miałem na głowie komornika.
Rano gdy zobaczyłem gości z samochodem, tę kobietę i kogoś w środku, gdy przypomniałem sobie ten sen, ten gaz w domu i spotkanie w drodze z baru zrozumiałem, że czekają mnie jakieś kłopoty. Może są to ostrzeżenia dla mnie ale przed czym albo przed kim? Tego nie wiem. Może właśnie babcia mnie ostrzega?
Tak czy inaczej rano pojechałem do pracy. Dom mi nie wybuchł choć gaz nadal czuć na klatce, i jeszcze żyję.


"Sen mara,
Bóg wiara"?


Na końcu winien jestem Wam, Drodzy Czytelnicy słowo wyjaśnienia. "To mi się przydarzyło naprawdę - i ten sen i te zdarzenia opisane nie we śnie". I wiem, że sen się śnił a reszta nie. Działo się to w czasie 25 i 26.09.2006r.

Sen - stan ciała, ducha i umysłu niekontrolowany przez człowieka. Czasem podróż astralna umysłu, powiązana z przekazem od innych źródeł niematerialnych i niewyjaśnionych za pomocą nauki. Czasem odzwierciedlenia marzeń, bojaźni, zdarzeń lub pragnień a czasem zapowiedzi, ostrzeżenia przekazywane od światów wyższych i niższych, od niezidentyfikowanych i wymykających się nauce i rozumowi człowieka istot. - definicja autora.


26.09.A.D.2006




Konrad Staszewski [ koloman1@op.pl ]
 
VR_to_p___ł
kolejne multi witchera

Dołączył: 26 Cze 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-06-26, 12:03   

Tarnoob napisał/a:
ONZ jest praktycznie skompromitowany tym, że Rosja – ponoć najbardziej osankcjonowana na świecie, bardziej niż Korea Północna – dalej jest jej stałym członkiem rady bezpieczeństwa.

No właśnie, dziwne...
 
GeraltOfRivia
kolejne multi witchera


Dołączył: 30 Cze 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-06-30, 08:12   Re: Niska frekwencja na forum

piotrekz77 napisał/a:
Ostatnio frekwencja na forum jest makabrycznie mała. Pomysły, jak to zmienić?

Ale po co? Tak jest nawet lepiej...
 
Witcher Geralt
kolejne multi witchera


Dołączył: 04 Lip 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-07-04, 23:25   

Cytat:
asd - ja

Administrator: Drodzy Internauci. Witamy na chacie "Weekend na krawędzi". Na pytania odpowiada Pan Marek Kamiński, znany polski polarnik, podróżnik - pierwszy człowiek, który dotarł na oba bieguny Ziemi bez pomocy z zewnątrz w ciągu jednego roku. Czat potrwa do godz. 21:00. Zapraszamy do zadawania pytań.

agawa: W ciągu jedno roku zdobył Pan oba bieguny - jak wiele czasu poświęcił Pan na przygotowania do tej wyprawy?
Marek Kamiński: Mentalnie całe życie, czyli 31 lat. Intensywne przygotowania zajęły mi 5 lat.

Mateusz: Jaki ma Pan samochód?
Marek Kamiński: Opel Zafira.

agawa: Jak zimno jest na takim biegunie? I jak można z takim zimnem sobie poradzić?
Marek Kamiński: Temperatura: -50 stopni, system i wiedza.

asd: Czy spotkał Pan jakieś niedźwiedzie polarne podczas swoich wypraw?
Marek Kamiński: Spotykałem ślady niedźwiedzi, samego niedźwiedzia niestety nie.

Dorek: Jaka była Pana najciekawsza przygoda?
Marek Kamiński: Najciekawsza - ta wyprawa z Jasiem Melą a także wyprawa na oba bieguny.

Robinson: Jaki był najtrudniejszy moment wyprawy?
Marek Kamiński: Razem z Jasiem Melą zwątpiliśmy ze dojdziemy na oba bieguny.

Dorek: co Pana skłoniło do wyprawy na biegun?
Marek Kamiński: Skłoniło mnie to, aby coś w życiu osiągnąć, zawsze chciałem zrobić coś wielkiego. A także książki takie jak Amundsen Scott, Centkiewiczowie.

maniek: Co Pana skłoniło że zaczął Pan podróżować po całym świecie?
Marek Kamiński: Tak jak wspomniałem, największy wpływ miały książki, i słowa w nich zapisane.

asd: Czy spotkał Pan jakieś morsy lub wieloryby podczas swoich wypraw?
Marek Kamiński: Wieloryby tak, jak najbardziej. Natomiast jeżeli chodzi o morsy chyba nie, na pewno pingwiny i dużo fok.

Robinson: Jak Pan się czuł po dotarciu na biegun?
Marek Kamiński: Było mi szkoda że ta wyprawa już się skończyła - najfajniej było podczas drogi jaką przebywałem.

Robinson: Jak wyglądało nocowanie, co Pan czuł?
Marek Kamiński: Byłem bardzo zmęczony i śpiący, i miałem niesamowite sny. Np. śniło mi się że byłem w bibliotece, w której książka o wszechświecie miała kształt wrzeciona, a książka o Egipcie miała kształt sfinksa.

Dorek: gdzie Pan ma zamiar wybrać się w najbliższym czasie?
Marek Kamiński: Razem z córką Polą chcemy okrążyć świat, jest to projekt pod nazwą "Baby On Board".

maniek: Co było trudniejsze dla Pana, przejście pustyni Gibsona czy Grenlandii?
Marek Kamiński: Zdecydowanie Grenlandii, wymagało to dużo więcej odporności fizycznej i psychicznej, zima zabija człowieka szybciej niż lato.

Dorek: No to tylko pozazdrościć takiej wyprawy ile ludzi marzy żeby zwiedzić świat a Pan to na pewno zrobi.
Marek Kamiński: Dla mnie też to nie jest łatwe, to dopiero pierwsze kroki, pracuję nad tym projektem rok. Najważniejsze są pierwsze kroki. To jest tak jak z górą lodową, lwia część jest pod powierzchnią, a tylko kawałek wystaje.

Mateusz: kiedy przyjedzie Pan do Miastka?
Marek Kamiński: Być może jeszcze przed wyprawą dookoła świata z Polą. Ale nie obiecuję.

agawa: Czy każdy człowiek mógłby wziąć udział w takiej wyprawie, czy są potrzebne szczególne cechy charakteru, czy cechy fizyczne aby można było zdobyć biegun?
Marek Kamiński: Każdy - ale trzeba mieć dużo motywacji i odpowiednie przygotowanie.
Marek Kamiński: Warto jest wędrować przez lodowe pustkowia jeżeli jedynym co pragniesz w nagrodę, jest zwykłe jajo pingwina - to cytat z książki "Najgorsza podróż na ziemi" - to najlepiej oddaje cechy potrzebne do zdobycia bieguna.

Mateusz: A z jakimi osobami wyruszał Pan na wyprawy?
Marek Kamiński: Nie raz byłem sam, byłem też z Wojtkiem Moskalem, z Andrzejem Piotrowskim płynąłem przez Atlantyk, z Romanem Paszke również.

asd: Na którym biegunie spotkał Pan niższą temperaturę?
Marek Kamiński: Bezwzględną - na biegunie płn. Było - 60. Odczuwalną na południowym - 30 i watr prawie 300 km/h.

Kuba: ile trzeba wydać na podstawowy sprzęt aby wybrać się w naprawdę trudne do zdobycia góry pustynie itp.?
Marek Kamiński: Myślę że od kilku do kilkudziesięciu tysięcy - zależy od wyprawy. Ale tak naprawdę to człowiek a nie sprzęt decyduje o jej powodzeniu.

bartek_kawa: Jak długo trwają przygotowania do wyprawy, i czy one nie nużą Pana?
Marek Kamiński: Trwają latami, ale nie nużą - są częścią wyprawy. Przygotowania to dla mnie jedna z najciekawszych części wyprawy.

maniek: Czy w czasie Pańskich podroży spotykał Pan jakieś tubylcze ludy?
Marek Kamiński: Spotykałem Eskimosów, Masajów, Aborygenów - jak najbardziej tak!

Mateusz: A najtrudniejsza wyprawa była z kim?
Marek Kamiński: Zdecydowanie z Jaśkiem Melą - byłem obdzielony potworną odpowiedzialnością o drugiego człowieka. Łatwiej jest decydować o swoim losie, niż o losie innych ludzi.

Robinson: Zna Pan innych polarników? Niekoniecznie z polski.
Marek Kamiński: Oczywiście - Erling Kagge, Norweżka Arnesen, Robet Swan. Znam wielu polarników.

bartek_kawa: Jak zaczęła się Pana przygoda z polarnictwem?
Marek Kamiński: Zaczęła się wtedy kiedy pojechałem na Szpicbergen i chciałem przejść Grenlandię - ale tylko odmarzłem. To był początek.

Dorek: Czy Pana pierwsza wyprawa była sponsorowana przez kogoś? I jak ją Pan przeżył?
Marek Kamiński: Nie, nie była sponsorowana. Pierwsza wyprawa bardzo mi się podobało - Było mi też bardzo ciężko, ale byłem oczarowany polarnym światem i poczułem że jest to miejsce w którym jest mi dobrze.

maniek: Czy zdarzało się, że członkowie tych plemion zaskakiwali Pana czymś przy spotkaniu?
Marek Kamiński: Każde spotkanie z nimi było zaskakujące. Byłem na polowaniu z Eskimosami, to było niesamowite - oni umieli czytać język natury.

Robinson: Co Pana podnosiło na duchu w trudnych chwilach?
Marek Kamiński: Modlitwa.

bartek_kawa: Ma Pan jakiegoś STAŁEGO sponsora?
Marek Kamiński: Nie, nie mam. Przy każdym projekcie miałem różnych nie tyle sponsorów, co partnerów.

Dorek: Czyli może Pan śmiało powiedzieć ze czerpie Pan z życia ile się da?
Marek Kamiński: Nie, myślę że życie jest darem który nie jest do tego aby brać, ale żeby dawać, trzeba je umiejętnie wykorzystać.

Kuba: Czy od małego interesował się Pan polarnictwem?
Marek Kamiński: Tak, czytałem Centkiewiczów i interesowałem się podróżami.

Kuba: jak taka wyprawa wpływa na psychikę?
Marek Kamiński: Różnie, generalnie każde poznanie innych stron świadomości niesie za sobą korzyści i zagrożenia. Na pewno buduje nasz charakter.

bartek_kawa: Ile waży wyposażenie jednego członka ekipy?
Marek Kamiński: Zależy od wyprawy, myślę że od 70 kg do 200.

Dorek: Co Pan robi na co dzień? ma Pan normalna prace czy żyje Pan ze sponsorów?
Marek Kamiński: Tak, pracuję w firmie Invena jako przewodniczący rady nadzorczej. Piszę też dużo tekstów, a także wykładam.

jestem: Jaka jest Pana ulubiona potrawa?
Marek Kamiński: Zupa pomidorowa i spaghetti.

jestem: Jak się to ma do jedzenia na wyprawach?
Marek Kamiński: Na wyprawach jest jedzenie liofilizowane - to jest tak, że pod wpływem niskiej temperatury odwadnia się jedzeni, potem zalewa się je wrzątkiem i mamy potrawę.

Freegammer: Jak to jest być na biegunie? Widział Pan zorze polarną?
Marek Kamiński: Owszem, widziałem nie raz. Biegun jest bardziej w nas samych niż na zewnątrz.

Kuba: Czy w czasie swoich podróży spotkał Pan wrogo nastawioną rdzenną ludność?
Marek Kamiński: Nie, zawsze byli przyjaźni.

asd: Gdzie Pan miał wyprawy oprócz biegunów?
Marek Kamiński: 2 razy przepłynąłem Atlantyk, byłem w Afryce, w dżungli Amazońskiej.

Dorek: Jak Pan porównuje naszą Polskę do krajów, które Pan odwiedził, bo ja tak sobie myślę, że wszędzie jest lepiej?
Marek Kamiński: Polska jest super, chociaż nie mamy szczęścia do polityków, ale kraj jest piękny i nawet politycy nie są w stanie go zepsuć. To jedno z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.

Kuba: Czy zamierza Pan napisać książkę o tym jak przetrwać w ekstremalnych warunkach?
Marek Kamiński: Bardzo bym chciał, myślę że jak będę miał czas to na pewno napiszę.

jestem: A które miejsca w Polsce są najfajniejsze - co wg Pana warto obejrzeć?
Marek Kamiński: Kaszuby są fajne, i góry oczywiście. Bieszczady, Tatry. Także Suwalszczyzna, i Polskie wybrzeże pomiędzy Łebą a Helem.

Dorek: Bardzo miło, że Pan tak mówi i sądzę że to mnie zmotywuje do tego bym przestał myśleć źle o Polsce. A skąd Pan wziął tak dziwne imię dla córki - nie w tym sensie że brzydkie tylko wyjątkowe jak moje ale rzadziej spotykane właściwie pierwszy raz w życiu słyszę to imię.
Marek Kamiński: Szukaliśmy z żoną czegoś bardzo polskiego, i pomyślałem że najbardziej polskim imieniem jest Pola - a potem przypomniało mi się że bieguny po angielsku to The Poles. I jeszcze ze względu na Polę Raksę.

bartek_kawa: A co myśli Pan o Pieninach?
Marek Kamiński: Pieniny - to też przepiękny kawałek Polski !
Marek Kamiński: Ostatni raz widziałem Pieniny w Japonii w polskim pawilonie podczas Expo - były przepiękne zdjęcia.

Freegammer: Zajrzał Panu kiedyś strach prosto w oczy?
Marek Kamiński: Nie raz - strach to naturalne uczucie i towarzyszy mi podczas każdej z wypraw.

Freegammer: Czy nie myśli Pan czasem : Co ja tutaj robię? Powinienem być w ciepłym domu...
Marek Kamiński: Raczej zdarza mi się myśleć odwrotnie - siedząc w domu myślę co ja tu robię, powinienem być na biegunie!

Kuba: Czy miał Pan taką chwilę podczas wyprawy "że nie, już niedojdę"?
Marek Kamiński: Zdarzały mi się takie chwile, np. podczas wyprawy z Jaśkiem Melą.

Kuba: Czy interesuje się Pan czymś innym niż polarnictwo? Czy polarnictwo jest całym Pana życiem?
Marek Kamiński: Nie, nie tylko polarnictwo - głownie interesuje mnie człowiek.

Robinson: Na którym biegunie było trudniej?
Marek Kamiński: Na obu było równie trudno.

Robinson: Czy podczas wędrówki była sytuacja że sprzęt się zepsuł lub coś nie szło po Pana myśli?
Marek Kamiński: Oczywiście że tak, to się zdarza często.

Dorek: Jak Pańska najbliższa rodzina reaguje na Pańską kolejną wyprawę?
Marek Kamiński: Moja żona byłą pomysłodawcą mojej kolejnej wyprawy razem z Polą, tak więc byliśmy zgodni.

agawa: Czym by się Pan zajmował, gdyby nie był Pan polarnikiem?
Marek Kamiński: Być może byłbym ogrodnikiem.

Freegammer: Jest szansa na pojechanie z Panem na wyprawę?
Marek Kamiński: Na razie byłoby to trudno, ponieważ szykuję się do wyprawy z córką. W przyszłości będę chciał stawiać sobie nowe wyzwania - tak więc wyprawa w której miałbym być przewodnikiem ma raczej małe szansę powodzenia.

bartek_kawa: Czy wyprawy przynoszą Panu jakieś zyski, oprócz przeżyć i doświadczenia?
Marek Kamiński: Nie, materialnych zysków nie mam - najważniejsze są doświadczenia i wrażenia.

Kuba: O czym Pan myśli w trudnych chwilach w czasie podróży?
Marek Kamiński: Myślę o słowach - modlę się, przypominam sobie wiersze, piosenki.

Kuba: Jaka muzyka Pana relaksuje?
Marek Kamiński: Różna - klasyczna, lubię też Dire Straits.

Robinson: Budował Pan igloo?
Marek Kamiński: Tak, jest to dosyć trudne, ale udało mi się.

Robinson: Co zrobił Pan po powrocie do polski z obu biegunów?
Marek Kamiński: Zajmowałem się rodziną, pracuję, piszę książki.

Robinson: Spał Pan w igloo?
Marek Kamiński: Spałem, na Antarktydzie. Jest tam podobna temperatura, jak w namiocie.

Kuba: Czy miał Pan taki moment zawahania co do wyprawy?
Marek Kamiński: Trudno mi powiedzieć, myślę że jakieś obawy są zawsze.

Administrator: W imieniu Marka Kamińskiego i zespołu Discovery Channel Polska serdecznie dziękujemy za udział w czacie i ciekawe pytania.
 
VRToWitcher
kolejne multi witchera

Dołączył: 05 Lip 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-07-11, 16:45   

Był taki wieśniak z Kostaryki, który miał oswojonego krokodyla.
 
Witcher_Geralt
kolejne multi witchera


Dołączył: 15 Lip 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-07-15, 10:16   

krzemo napisał/a:
Papież, który obawiał się wskazać oprawcę.

Wg MHFM-u, Watykan został zinfiltrowany przez masonerię i ostatni prawdziwy papież to był Pius XII...
 
WitcherGeralt
kolejne multi witchera


Dołączył: 20 Lip 2025
Posty: 1
Wysłany: 2025-07-20, 16:52   

Cytat:
A tak poza tym co zapamiętaliście z 2019 i czy był dla was dobry?

Pamiętam, jak wszedłem na stronę CD-Action, napisałem coś o VR'ze i pojawił się wywiad z jakimś twórcą gier, i było powiedziane chyba:
- Ale tak nieśmiało? W wywiadzie?
A w komentarzach (albo do czegoś innego) ktoś powiedział chyba:
- Widzę, że propozycja loda z rana?
Później napisałem jakiś cytat i pojawił się obrazek z jakimś murzynem podłączonym do komputera z całymi białymi oczami xD
 
proszę usunąć
kolejne multi witchera

Dołączył: 21 Lip 2025
Posty: 5
Wysłany: 2025-07-21, 01:59   

Proszę usunąć ten temat:
https://www.heroes3.eu/fo...p?p=97472#97472
 
proszę usunąć
kolejne multi witchera

Dołączył: 21 Lip 2025
Posty: 5
Wysłany: 2025-07-21, 02:00   

Proszę usunąć ten temat:
https://www.heroes3.eu/fo...p?p=97472#97472
 
proszę usunąć
kolejne multi witchera

Dołączył: 21 Lip 2025
Posty: 5
Wysłany: 2025-07-21, 02:00   

Proszę usunąć ten temat:
https://www.heroes3.eu/fo...p?p=97472#97472
 
proszę usunąć
kolejne multi witchera

Dołączył: 21 Lip 2025
Posty: 5
Wysłany: 2025-07-21, 02:01   

Proszę usunąć ten temat:
https://www.heroes3.eu/fo...p?p=97472#97472
 
proszę usunąć
kolejne multi witchera

Dołączył: 21 Lip 2025
Posty: 5
Wysłany: 2025-07-21, 02:02   

Proszę usunąć ten temat:
https://www.heroes3.eu/fo...p?p=97472#97472
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Strona 4 z 6
Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group