Balista posiada nieograniczoną ilość strzałów, posiada parametr szczęścia i można rzucić na nią czar "Błogosławieństwo".
Mapa znajduje się w biologicznym komputerze, stworzonym z setek mózgów, wielkich bohaterów, umieszczonych w energetycznym kokonie. Tutaj można doskonalić swe umiejętności i rozwijać taktycznie, zanim wyruszy się podbijać inne ziemie. To miejsce jedyne w swoim rodzaju, stworzone przez mnichów i magów
Additional information / attachments from the authorebebe
no niestety, coś w procesie produkcji tej mapy poszło nie tak...
W załącznik wrzuciłem calutki obszar mapy, jaki odkrywa kartograf podziemny. Taki kartograf jest w strefie każdego gracza, (niedaleko zwykłego kartografa, który odkrywa calutką mapę za tę samą cenę :)) i jest broniony przez legion troglodytów, albo 100 ulepszonych wampirów. To chyba mówi samo za siebie, jak bardzo autor mapy przetestował swoje dzieło. Brawo za świetną robotę :)
Pierwsza mapka, w którą zamiast zagrać, przeanalizowałem dogłębnie w edytorze. I słusznie, bo tylko tak można zrozumieć (albo przynajmniej spróbować) co autor miał na myśli, tworząc tę mapę. I im dłużej na to patrzę, tym moje wątpliwości tylko narastają. Nawet jeśli nazwiemy tę mapę grywalną, to jest totalnie zależna od:
a) losowości - tego czy nasz bohater startowy, zaczynający z zaklęciem dd (wrota wymiarów), dostanie w miarę szybko magię powietrza i od jego punktów wiedzy - masz manę, masz skoki, nie masz many, jesteś w dupie i możesz tylko iść do stoczni i szukać wiru, żeby podbić jakiegoś wroga.
b) znajomości mapy - jeśli wiemy, gdzie skakać, albo gdzie są wiry, żeby czym prędzej skończyć zabawę z tą mapą, to wiedza o położeniu wirów jest istotna. Są na mapie kartografy, ale zanim będziemy w stanie zbić strażnika, to trochę potrwa. Bez znajomości mapy można skakać na ślepo i potem z płaczem wczytywać autosave, bo jakaś tam wyspa z zamkiem jest broniona przez jakieś hordy meduz i nie ma jak stamtąd wrócić xD
Ta mapa nie nadaje się ani na multiplayer, ani do gry z komputerem. Komputer skoczy gdzieś w krzaki i prędko stamtąd nie wróci, albo będzie siedział w zamku i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Żywy gracz będzie się zastanawiał, czemu jego kolega gra magiem, który ma manę na skakanie, a on gra jakiś władcą bestii z jednym punktem wiedzy i na zaklęcie wrót wymiarów to on sobie może tylko popatrzeć w swojej księdze zaklęć. Poza tym będzie skipował turki, czekając aż będzie w stanie pokonać 231 ulepszonych pikinierów na trawie. Świetna rozgrywka, naprawdę, kwadratowy biom, do zajęcia tartak i kamieniołom, a potem skipujemy turki. Grając na 200% skipujemy więcej turek. Potem po zbiciu pikinierów idziemy po jakichś dziwnych bezdrożach, dochodzimy do garnizonu i wyrzucamy kompa przez okno, jeśli nie zainwestowaliśmy w gorgony. Ten gracz od fortecy ma duży biom, ale nic na nim nie ma - większość obiektów jest silnie bronione, nawet jakaś durna kopalnia klejnotów. Poza tym mapa jest brzydka jak cholera, więc nawet tutaj autor postarał się, żeby przyjemności z gry nie było żadnej. Mapa jest wypełniona zapychaczami w postaci tych wszystkich kwadratowych wysp na środku mapy, do których nie można się dostać w żaden sposób, tylko używając skoku. Ale lepiej jest podbijać wrogów przez wiry niż walić konia na tych wyspach. A jeśli chodzi o podziemia... to patrząc na nie, żałuję że dopuściłem tę mapę do konkursu xD Jedna, wielka pusta strefa, wypełniona gdzieniegdzie górami, i gdzieś pośród nich, jest kilka miast gracza czerwonego. Bieganie po pustej mapie, żeby zajmować zamki to jest coś co gracze h3 uwielbiają, naprawdę. Gastonkowie o tym wiedzą, autor tego dzieła o tym też wie, i dlatego stworzył takie podziemia. Brawo jeszcze raz :)
PS
komunikat o błędach uniemożliwiających grę to jednak czysta prawda, ta gra jest mądrzejsza od człowieka :O
Ratunku! Kwadraty gwałcą moje oczy! Nie ma to jak dopasować fabułę do kwadratowości mapy, ale ta mapa i tak nijak nie przypomina komputera. Jedynie labiryntowe mapy nijakiego Georgi Mincheva mogłyby się pokusić o takie porównanie xD. Mimo że mapa ma rozmiar XL terenu do eksploracji jest tutaj niewiele. Skarby też szybko się kończą i zaczyna się ganianina za kompami. Pierwsze dwa miesiące na tej mapce są spoko, ale potem zaczyna być nudnawo. Szczerze się przyznam, nie dokończyłem scenariusza. Chodzenie po kwadratowej mapie na której niewiele jest do zwiedzania jakby mnie nie porusza. W porównaniu z Gondolinem ten scenariusz prezentuje się gorzej.
I znów mapa Multiplayerowa. Truno oceniać, ale mus to mus.
Mapa trochę lepiej wygląda "w rzeczywistości" niż na minimapie; kwadratowość niektórych wysp zoztała trochę przykryta, np. górami. Jednak, skoro była idea stworzenia "matrycy", to jaki jest cel w przykrywaniu?
Wiele lokalizacji (wspomnianych wysp i nie tylko) woła jednak gromkim głosem o pomstę do nieba:
- Autorze, dlaczegoś nam to uczynił? Mogłam być fajną polanką, a uczyniłeś mnie beznadziejną szachownicą dróg...
- Mogłam być tajemniczą podziemną jaskinią, a zrobiłeś ze mnie pustą jamę ze Smokiem broniącym Kajdan - po prostu dziurę, itd...
Fabuły tym razem dla odmiany prawie nie uświadczymy, coś tam 3 razy w pierwszym tygodniu się pojawia; w terenie też się nie naczytamy za wiele. Może to i lepiej...
Poruszanie się po tak zaprojektowanym terenie nie będzie proste - Autor kładzie do zdobycia scroll z Przywołaniem Łodzi, pewnie się przyda. Ale kładzie też (oczywiście broniony) scroll z Wrotami Wymiarów... Hmmm... Patrząc na odległości pewnie sobie nie poskaczemy z wyspy na wyspę jak ten czerwony króliczek... Ale za to mamy zaraz za rogiem aż dwie piramidy. I prawie 20% na to że sobie za chwilę polatamy! Że nie mamy dokąd? A wystarczy pokonać marne 12 Aniołów (nierosnących) i już za 1000 widzimy cały świat i leciiiiiiiimyyyyyy....
W mapie przeznaczonej do Multi należałoby ocenić balans stref startowych graczy, porównać szanse na "równy start", dostępność lokacji. Ale po co? Wystarczy, że jeden z graczy wylosuje w piramidzie Fly (albo w grobowcu skrzydła) i cały misterny balans (jeśli nawet był) w pi.....etruszkę. Szczęściarz poleci w świat, biorąc po drodze jak swoje co mu najbardziej potrzebne, inaczej mówiąc: poleci przed siebie i wszystko wadomocozrobi (do rymu). Szkoda, naprawdę szkoda nafty...
A szkoda.