Gdy bohater posiada Zbroję Przeklętego i Kulę Przeciwstawienia, to czary ze zbroi zostaną rzucone, ale nie będzie można ich usunąć zaklęciem Rozproszenie.
Gdansk 100 lat pozniej, pod rzadami Mlodego vel Bur Mistrza.
Strasznie sie chlop roztyl i zgnusnial na cieplej posadce.
wiec przyjaciele z lat mlodosci wpadli z wizyta by go troche rozruszac.
Mapa typu 'wojna totalna' lub 'bron sie', a ze najlepsza obrona jest atak...
Ratuj miasto Burmistrzu!
Prosty pomysł na rozgrywkę (gracz na środku, otoczony wrogami, których trzeba podbić zanim osiągną przewagę liczebną) podlany sosem nietypowej, dziwnej architektury terenu (socjalistycznej, jak kto trafnie ujął jeden z recenzentów). Może znajdą się fani takiego nietypowego designu mapy, ale dla mnie to jest co najmniej obrzydliwe i świadczy o smutnym pójściu na łatwiznę, umieszczając jeden identyczny obiekt obok drugiego, by stworzyć w ten sposób "miasto/domki/osiedla". Czyż nie pokazali nam twórcy dobrych map, jak stworzyć przyzwoite miasto złożone z obiektów? Ja widziałem takie mapy i mogę zapewnić, że nie było tam spamu jednakowych obiektów. Rozumiem, że twórca sam sobie rzucił kłody pod nogi biorąc się za największy możliwy rozmiar mapy (mimo że biorąc pod uwagę content i gameplay mogła to być mapa o kilka rozmiarów mniejsza - większość mapy to tło, tereny na które nie da się wejść - czyli są niepotrzebne) i może już mu się nie chciało myśleć nad tworzeniem ciekawej, ładnej mapy, więc poleciało cyk: ctrl + C, ctrl + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V, + V. I tak na każdej "strefie".
Brawo za kreatywność :)
Ale wróćmy do początku.
Autor nas bombarduje ścianami tekstu podzielonymi na dziesiątki okienek do przeklikania dnia pierwszego. Czy naprawdę nie dało się tego inaczej rozwiązać? Zaczynamy grę z wieloma miastami i bohaterami, których niemal od razu tracimy - czy zamiast tego nie mogliśmy dostać prostej wzmianki w fabule, że gracz komputerowy nam zajął jakieś tam miasta i kopalnie? Takie zagranie tylko dezorientuje gracza, który dopiero co poznaje mapę...
Wracając... Chyba nigdy nie widziałem takiego biomu startowego, który by mnie tak obrzydził. Jak już człowiek mentalnie "zaakceptuje" ten ekhm.. niecodzienny wygląd biomu, to szybko okazuje się, że... nic na nim nie ma. No może poza tysiącem golemów w 1 stacku, które można sobie zbić kupując wóz z amunicją. Bardzo interesująca i ekscytująca walka to jest - ciągłe strzelanie gremlinami i latanie gargulcem kajtując golema. Nie ma nic piękniejszego i bardziej interesującego w tej grze, niż powtarzanie tych samych ruchów w walce, w której nic złego się nie może wydarzyć poza missclickiem/zawałem gracza, polecam. KEKW
Biom jest ogromny, a contentu zero. 3 fortece obok siebie, a przejście między nimi niedostępne, przez jakąś nierzucającą się w oczy zaspę Xd. By odblokować jedną z fortec trzeba przynieść 1 tytana, a by to zrobić, trzeba zanieść giganta z shopa/warsztatu do ulepszajki oddalonej o miliony kilometrów. Zanim gracz będzie w stanie to odszukać i wykonać, armia fortecy już dawno zostanie porzucona na rzecz liczniejszej, twierdzowej. To jest swoją drogą też jakiś fenomen - skąd ten pomysł, że mając de facto 2 fortece, ktoś będzie grał pod armię tej frakcji (chyba jakiś masochista), podczas gdy gracze AI mają tysiące miast typu twierdza? Zajmujesz jedną strefę z 5 twierdzami i już masz lepszą armię do wykupywania. Podbijasz kolejnych przeciwników i armia sama ci rośnie. Oczywiście nie wiesz tego zaczynając grę na tej mapie, więc prawdopodobnie twoje pierwsze podejście i pewnie kilka kolejnych, jest skazane na porażkę. I biada tym, którzy grają na 200%, bo surowców na tej mapie tyle, co kot napłakał. A te startowe fortece można sobie do rzyci wsadzić. Nie wiedzieć czemu, autor każe graczowi bronić jednej z nich - żeby uczynić rozgrywkę dłuższą i bardziej irytującą? No to się udało.
Ogromna mapa + brak contentu w strefach = bieganie od miasta AI do miasta AI (strefy graczy AI dosłownie nie mają nic poza miastami i tłem, złożonym z setki tawern czy innego syfu). Do tego właśnie sprowadza się rozgrywka na tej mapie. Do biegania. Tym bardziej dziwi to, że można sobie nająć speca w logistyce w karczmie, a ci początkowi bohaterowie na start z zepsutym skill-setem nadają się do tarcia chrzanu. Naprawdę tak to miało wyglądać? Żeby sobie znaleźć w tawernie lepszego bohatera do gry? Na szczęście i na tym polu autor daje w kość graczowi, blokując tawernę do 5 dnia, żeby nie było co robić przez pierwsze dni poza odkrywaniem tego paskudnego biomu. Nie wyobrażam sobie nie grać specem w logistyce na mapie G, ani tym bardziej grać jakimś błaznem z sokolim wzorkiem, podczas gdy przeciwnicy AI są bardzo mocni na początku i potrzeba nam silnego bohatera, by się im oprzeć. Coś tu poszło nie tak z planowaniem rozgrywki...
Wiem, że stać autora mapy na więcej i że się stara przy tworzeniu map, ale ten wysiłek ewidentnie został ulokowany nie tam, gdzie powinien. Mam wrażenie, że tworzy mapy nie pod to, by się graczom jego mapa podobała, tylko pod to, by się podobała tylko jemu. Ciekaw jestem, jaką ocenę by dał sam sobie, tak uczciwie. 4/5? Bo u mnie to jest max 2/5 i nie wiem, czy to nie za wysoko. Ta mapa będzie mi się śniła po nocach, w najgorszych koszmarach.
Całkiem trudna mapka, z wieloma wieloma problemami od strony rozgrywki. Dzień pierwszy to zasypanie gracza kilkoma ścianami tekstu jeszcze przed wykonaniem pierwszego ruchu. Jeśli już musi być tyle informacji, to może warto to rozbić na kilka mniejszych w przeciągu tygodnia/dwóch a może nawet miesięcy jeśli to nic naglącego. Bohaterowie których dostajemy na start nadają się tylko do przenoszenia armii i zbierania surowców z mapy, których z resztą nie ma. Po co miałbym mainować speca sokolego wzroku, albo herosa który już na start ma dodane dalekie od optymalnych umiejętności. I nie, kilka dodanych statystyk burmistrzowi nie jest wystarczającym powodem gdy z tawerny możesz sobie kupić kyrre gunnara, ewentualnie mephale. Efektywny rush na pierwszego przeciwnika na początku trzeciego tygodnia jest bardzo ważny, tudzież pierwsze tygodnie gra jest całkiem ciekawa, chociaż szkoda że praktycznie jest tylko jedna opcja do pierwszego ataku (niebieski) Jednak po pokonaniu pierwszego AI dalsze czystki to już tylko kwestia czasu i żmudnej pracy. Główni bohaterowie wroga są nieodpowiednio wyposażeni w zaklęcia. Przynajmniej jeden na moje zaklęcia odpowiadał tylko masowym spowolnieniem, i przez nawet tak duża walka była trywialna.
"bazylika" jest praktycznie niedostępna. Jak rozumiem powinienem zdobyć tego jednego giganta dostępnego na strefie startowej, i pognać z nim na ziemie jasnoniebieskiego żeby tam ulepszyć go na tytana, wrócić do domu i wtedy go oddać żeby dostać dostęp do produkcji tytanów z jednego miasta. Nie wiem co jest bardziej nierealne. Ten plan pozyskania pierwszego tytana, czy cała gra oparta o przyrost tytana z jednego miasta.
Ratusz spełnia tylko jedną rolę na tej mapie- kula przywiązana do nogi gracza. Ciągłe pilnowanie czy AI zdecydował się ruszyć na nasze główne miasto nie jest ani ciekawe ani zabawne. Wydłuża tylko czas rozgrywki.
Doceniam odwzorowanie mapy gdańska, ale rozgrywka jest zbyt rozciągnięta i monotonna.
Nie mam dużego problemu z walką z tysiącem golemów, ale chyba dobrze wszyscy wiemy że jeśli chodzi o rozgrywkę zamiast golema mogłaby być puszka z expem.
Moje wrażenia ogólne.
Mini mapka ciekawa, ale widok w normalnej skali już gorszy, do złudzenia przypominający czasy budownictwa socjalistycznego. Fabuła zwyczajowo rozwlekła, pod merytorycznym ujdzie, niestety napisana bez polskich znaków, czego nienawidzę, jak nie chciało się zainstalować polskiej wersji, to lepiej by było napisać ją w języku angielskim. Wypełnienie delikatnie mówiąc słabe. Szczątkowe podziemia dobrze by było zlikwidować tym bardziej, że niewykorzystanego miejsca jest dużo na powierzchni.
Początkowa rozgrywka zapowiadała coś fajnego. W pierwszym miesiącu zostałem zaatakowany prze fioletowego, który miał ogromną przewagę i dostałem po tyłku. Zacząłem od początku, bo pomyślałem, że miałem pecha. Różnica była taka, że zaatakował mnie trochę później i będąc przygotowany ponosząc duże straty udało się zwyciężyć. Później można się spodziewać kolejnych ataków. Dla mnie poziom trudności to nie wysoki, ale niemożliwy do potęgi. Prawdopodobnie autorowi zabrakło czasu na sprawdzanie. Jeżeli komuś uda się to później jest coraz łatwiej, a koniec to pestka, chyba powinno być odwrotnie. Gracz musi się zmierzyć z pokonywaniem praktycznie pustych dróg i maksymalny uprzykrzaniu życia, liczyć może na drobne jałmużny.