Order męstwa, oprócz premii do morale, daje odporność na czary umysłu.
Królestwa leżące na archipelagu Weyran od lat żyły w pokoju. Jednak nic nie trwa wiecznie. Brak dostępu do bogactw i żywności centralnych ziem popycha pomniejsze społeczności, by zawarły ze sobą sojusze i ruszyły na podbój sąsiadów.
loin.O.Gallchob = fun
Na początku gdy zaczynałem grać w tą mapę wydawała mi się moim faworytem, gdyż lubię mapy z wodą. Pierwsze tury tylko to potwierdzały. Bardzo fajny pomysł, że zaczynając jakimkolwiek graczem mamy do dyspozycji dwa różne zamki. Dużo chatek proroka, w których dostajemy urozmaicone zadania co lubię... Jednak w miarę postępu gry stopniowo odkrywałem niedoskonałości tej mapy. Potwory przy więzieniach i artefaktach są poustawiane tak, że nie trzeba z nimi walczyć by zdobyć przedmiot bądź uwolnić bohatera. Dla przykładu zdobyłem Złoty Łuk zupełnie bez walki. Do wielu miejsc na mapie ze względu na budowę mapy po prostu nie idzie się dostać. Drogi wykonane niestarannie. Budynki ustawiane nieprzemyślanie (np. 5 Świątyń morza w jednym miejscu), Brak jakiejkolwiek nawet najmniejszej fabuły poza wprowadzeniem. Jednym słowem tutaj jest bardzo dużo do poprawy,
Kolejna standardowa mapka, która sprawiła mi mnóstwo frajdy. Tym razem dostajemy dwa różne zamki zamiast trzech. Obszary do eksploracji są przeogromne, a podziemia składające się z zawiłych korytarzy tylko wydłużają ich penetrację. Grałam jasnoniebieskim. Pierwszego przeciwnika napotkałam dopiero po trzech miesiącach gry. Najbardziej dokuczał mi w rozgrywce brak złota. Jest go tu naprawdę mało w stosunku do zapotrzebowania. Mapa obfituje gęsto w punkty rekrutacji, nie ma na to skąd brac pieniędzy. To co znajdujemy w terenie szybko się wyczerpuje. Ostatecznie wygrałam scenariusz prowadząc silnego maga + czarne smoki oraz łowczynię Mephalę z wyuczona magią ognia (od mnicha) i berserkiem. Komputery ku mojemu zmartwieniu też nie miały aż tak dużej kasy żeby w swoich zamkach rekrutować wszystko, więc z tym co miałam przetrzebiłam im skórę dość szybko w niecałe 300 dni. To chyba rekord jak na tak wielką mapę.
Mapa trochę kwadratowa, z początku wydawało mi się też, że będzie problem ze stoczniami w paru strefach. Nie spodobał mi się pomysł z dwoma różnymi miastami na start u każdego gracza (później, gdy podbić całą strefę, mamy ich aż cztery), dlatego podchodziłem trochę sceptycznie do tej mapy, ale ostatecznie okazało się, że nie było wcale źle.
Grałem fioletowym kolorem, dlatego bez logistyki i znajdowania drogi poruszanie się po okolicy było utrudnione i czasochłonne, chociaż sama strefa nie sprawiała problemów i można w niej było znaleźć wszystko co z początku potrzebne. Sukces na tej mapie zależy właściwie tylko od tego, jak wcześnie wyślemy swoich bohaterów na morze - ja dość szybko dotarłem do stoczni i chyba już w pierwszym miesiącu gry pływałem. Surowców na wodzie można znaleźć na tyle dużo, żeby być w stanie rozbudować tych kilka miast, ponadto jest tu całkiem sporo Morskich Świątyń i puszek Pandory z dość dobrymi nagrodami.
Autor chyba trochę bawił się z ustawieniami mapy, bo część artefaktów setowych jest niepoblokowana. Ja tu miałem dość potężnego farta, bo od rozbitka udało mi się wyciągnąć Żelazną Pięść ogra, później w Morskich Świątyniach były Kapelusz Admirała i Medalion Odbicia - w drugim czy trzecim miesiącu to niemałe ułatwienie. Gdzieś do piątego-szóstego miesiąca głównym bohaterem tylko otwierałem puszki Pandory, odwiedzałem te Świątynie, a na lądzie tylko miejsca, w których podnosiło się statystyki. W ogóle nie zwracałem uwagi na przeciwników komputerowych, biłem tylko tych, którzy na moją strefę próbowali wejść. W pewnym momencie, według informacji z gildii złodziei, miałem prawie najsłabszą armię ze wszystkich graczy, za to wyraźnie silniejszego bohatera z mocniejszymi artefaktami i to tak naprawdę mnie uratowało na tej mapie. Moja wysepka była położona na środku i regularnie musiałem się odpędzać od graczy komputerowych, dzięki temu w późniejszym okresie nie było nudy, a mi jakoś udało się przejść całą mapę samemu.
Pozdrawiam
Mapa całkiem niezła. Grałem do 8 miesiąca i wtedy zajrzałem do tawerny. Okazało się że jestem w statystykach najlepszy ze wszystkich i we wszystkim. Dalej mi się nie chciało. Grałem na wieży różowym i poszło mi chyba zbyt łatwo. Nagrody z puszek pandory (niezwykle słabo bronionych) na prawdę strzelają w kosmos. W jednej ze skrzynek oprócz doświadczenia i jednostek znalazłem buty trupa. Amulet dokupiłem na targu, a kaptur wyleciał z jakiegoś potwora. Złożenie płaszcza nieumarłego króla na mapie G to praktycznie wygrana. Duży minus za rozdawanie od razu złożonych artefaktów.
Po niezbyt udanym początku gry w mapę z Antagarichem właśnie Confluxem miałem chrapkę na grę tym miastem na największym rozmiarze mapy. Ponieważ pierwotną produkcję postanowiłem zostawić na później, Wybór padł na mapę G z wyspami. Początek był dość ciężki, zasobów było znacznie mniej niż na mapie z Erathią (a grałem na 200%). Wiedziałem, że czeka mnie hardcore'owe hit&run, więc od razu poszedłem w szkolenie mocy. W ogóle olałem drugą wyspę z cytadelą i skupiłem się maksymalnie na bohaterze confluksowym. Gdy dotarłem do wroga (zielonego) z mojej wyspy, okazało się, że trening magii od początku był dobrym pomysłem, ponieważ mimo słabszej armii wykończyłem wroga samymi piorunami. Udało mi się (choć z dużymi stratami) zrobić topkę, gdzie dostałem pancerz +12 mocy.
I nadszedł ten dzień. 2-3-2. Zobaczyłem, że czarodziejskie smoki pilnują hełmu wilka morskiego. Ponieważ gdzieś w mojej strefie dojrzałem także ten naszyjnik od nawigacji, to pomyślałem "zajebiście, będę mieć kapelusz admirała". Wziąłem same żywiołaki magii i rozwaliłem smoki bez najmniejszych problemów. I okazało się, że smoki broniły także zaklęć armagedon i town portal xD Już z kapeluszem admirała i taką ilością mocy byłem ultra op, ale co tutaj się stało, to ja nawet nie. Czarodziejskie do takiego zestawu byłyby adekwatnym guardem. Ale nie w strefie confluxa.
Zebrałem naszyjnik, coś tam jeszcze zrobiłem w swojej strefie i wypłynąłem pod koniec 2 miesiąca z początkowej wyspy - z kapeluszem admirała, town portalem, armagedonem, feniksami, prawie 40 mocy i ponad 400 many (inteligencja). O 2 kolejnych miesiącach gry nie ma za bardzo co pisać, bo wyglądały one mniej więcej tak: https://www.youtube.com/watch?v=X3y9sR9qaUE
Bawiłem się całkiem dobrze, mimo iż mapa nie była absolutnie żadnym wyzwaniem. Sprawdziłem innych graczy i wygląda na to, że inni nie mieli takich skumulowanych boostów. Minus więc za słaby balans. W ogóle bardzo mnie zastanawia dziwna konstrukcja mapy, większość potworów jest konkretna, a nawet ma ustaloną liczbę - zupełnie jak na mapach losowych. Nie mówię, że to mapa z generatora, ale sądzę, że jej część - szczególnie obszary startowe - mogły być budowane w oparciu o generacje (tak samo dziwaczne i wyglądające na zupełnie przypadkowe misje i nagrody u proroków). Jest też trochę innych błędów typu brama 1/232/198 jest zablokowana czy w zdarzeniu coś pisze, że tracimy zasoby, a tymczasem je dostajemy. Mało studni! I brakuje fabuły.
Jestem rozdarty z oceną końcową, ponieważ jeśli by się okazało, że mapa jest przeróbką w 50% z mapy losowej, to dałbym ocenę 3, a jeśli by się okazało, że jest w pełni autorska lub generowanie było szczątkowe, to z czystym sumieniem bym przyznał 4. Edit: Profilaktycznie dam więc ocenę pośrednią.
Mapa przyjemna, łatwa, ładnie zrobiona- idealna na przyjemne niedzielne wieczory. Taka standardowa mapa co nie "rzuca" żadnego wyzwania po prostu zbudować kapitol, zabić wszystkich bohaterów, zapomnieć. Moim zdaniem ta mapa pasuję bardziej jako mapa "pvp z bratem" niż do samodzielnego przejścia, gdyż jak pisałem wyżej przeciwnicy mają podobne " warunki" rozwoju przez co nie mają oni żadnych szans z bohaterem rozwijanym przez człowieka. Moim zdaniem byłoby super gdyby autor mapy na początku rozgrywki umieścił tabliczkę/ wyświetlającą się ramkę z "zbanowanymi" w gildii czarami .